Islay Storm.
Islay Storm, to propozycja, która na samym początku ukazała się pod szyldem C.S. James & Sons Ltd. Brak należytej promocji tej nowej marki, spowodował totalny brak zainteresowania, przez co trunek zniknął ze sklepowych pólek.
W 2017r, gdy whisky dymne, zdobyły szturmem rynek, Islay Storm powróciła z nową etykietą, lepszą promocją oraz chęcią zaistnienia na rynku na dłużej. Do tego oferując, dla przeciętnego klienta, atrakcyjną cenę, można powiedzieć, że eksperyment się udał. Whisky zaistniała na dłużej i jest wpisana w portfolio The Vingate Malt Whisky Co., której założycielem jest Brian Cook. Weteran znany z takich marek jak Finlagann, Cooper's Choice, Ileach czy Glenalmond. Za kulisami mówi się, że Islay Storm powstał w destylani Bowmore.
Patrząc na kartonik, butelkę jak i etykietkę, mamy wrażenie, że obcujemy z produktem premium. Na kartoniku, w lewym górnym rogu widzimy informację, że whisky ta, zdobyła srebrny medal na IWSC 2017. Brzmi super, prawda? No nie do końca. W końcu Lidlowa Queen Margot 8yo, również zdobyła medal i to złoty! Co prawda, potem okazało się, że tylko w jednej podkategorii, gdzieś tam zakopanej w odmętach festiwalu, ale niech będzie. Tutaj producent również mógł się pochwalić.
Sam trunek jest butelkowany w mocy 40%, bez deklaracji wieku. Barwa bardzo ładna, jednak widać, że barwiona karmelem.
W nosie czuć dym torfowy, przebijający się młody destylat, wyczuwalny alkohol, który z czasem się uspokaja, po chwili można wyczuć śladowe ilości cytrusów, trochę morskiej bryzy, jodynę, pokusiłbym się nawet o dym z ogniska. Brzmi całkiem nieźle.
W smaku za to wyczuwamy, ziemię, dębinę, trochę słodyczy, czekoladę, posmak spalenizny, trochę pieprzu, przypraw. Niestety czuć, że whisky jest lekko rozwodniona.
Przechodząc do finiszu, krótki, wytrawny, lekki posmak wędzonki, troszkę cytrusów, sól morska, troszkę gorzkiej czekolady.
Czy polecę komuś Islay Storm? Ciężko powiedzieć. Jest to bardzo młoda whisky, która niczym się nie wybija. Zawiera w sobie podstawy dla destylatów z Islay, więc dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z dymną whisky, może to być dobry wstęp do lepszych trunków. Jeśli miałeś już do czynienia z dymnymi whisky, daruj sobie. Będziesz męczyć butelkę lub po prostu o niej zapomnisz i kiedyś w gronie znajomych skończysz z dużą ilością Coli :)
Komentarze
Prześlij komentarz